Witam.
Od 2008 roku borykam się wypryskami pojawiającymi się na skórze, najczęściej na szyi i w okolicach nosa. Pierwszą przyczyną był noszony na szyi srebrny łańcuszek. Po wizycie u dermatologa zdiagnozowano za pomocą testów naskórkowych alergię na terpentynę, chlorek kobaltowy i koktajl zapachowy.
Przestałem nosić łańcuszek i objawy zniknęły, jednak po jakimś czasie wróciły, choć łagodniej. Z mojej obserwacji wynika, że tym razem przyczyną jest praca przy trzodzie chlewnej. Jest to raczej uczulenie na same zwierzęta, a nie na inne czynniki tego środowiska. Raz na parę tygodni muszę robić dwu- trzydniowa przerwę w pracy w chlewni, aby objawy ustąpiły. Później znowu stopniowo się nasilają.
Byłem u lekarza i wszystkie testy na alergeny pokarmowe i wziewne dały wynik ujemny. Alergolog stwierdził, że nie ma możliwości dalszej diagnozy i leczenia i zalecił zmianę zawodu.
Zastanawiam się nad szukaniem pomocy w większych ośrodkach miejskich, jednak najpierw chciałbym zapytać, czy istnieje szansa na wyleczenie z tego typu uczulenia, czy jest sens dalszych starań w tym kierunku, czy też jednak trzeba zacząć inaczej planować karierę zawodową?
Pozdrawiam serdecznie.

Również polecam udanie się do specjalisty w większym mieście. Zapewne zaproponuje odczulanie. Z alergią można żyć...