Dzień dobry.

Chciałbym przedstawić swój przypadek, gdyż dowiedziałem się po łebkach że to jest być może nerwica natręctw, ale przejdźmy do meritum, otóż zaczęło się to ok. 6 roku życia, cały czas w mojej głowie grała muzyka co usłyszałem to ona jakby za mną chodziła, i tak jest do tej pory, mam 30 lat i dalej cięgnie się to, myślałem, że ja jako osoba która uwielbia muzykę (dodam iż i nie wiem czy to jest coś z tym związane ale kiedy jej słucham czuje w głowie oraz na ciele głównie na rękach, klatce piersiowej rzadko w nogach jakieś prądy aż dostaję gęsiej skórki) miałem trudności w nauce oraz skupieniu, musiałem po kilkanaście razy coś powtórzyć aby się czegoś nauczyć i to czasami nie przynosiło rezultatów, największe problemu miałem w podstawówce gimnazjum oraz technikum, czaszami jak ktoś do mnie mówi to muszę poprosić daną osobę aby powtórzyła bo mam wrażenie że albo jej nie zrozumiałem albo niedosłyszałem, byłem na badaniu słuchu i lekarz mi powiedział że słuch mam idealny, a jak nie ta muzyka to słyszę pisk i szumienie. Już nie potrafię sobie z tym radzić, mam jakieś wrażenie że może mi się to nasila. Czy w związku z tym płowieniem udać się do lekarza psychiatry? Pozdrawiam